13 Nov 2012Najlepsza dieta - koniec z oszukiwaniem siebie
Większość moich znajomych ma brzuszki i fałdki, których nie lubi. Nawet ci szczupli na studiach, teraz wyraźnie przybrali. Rozglądam się po ulicach, centrach handlowych, uczelni, rozmawiam z ludźmi. Mało kto jest zadowolony ze swojego wyglądu - większość narzeka, że im się przytyło i planuje diety oraz rozpoczęcie ćwiczeń. Od następnego miesiąca, od poniedziałku, od jutra. I nigdy nie zaczyna.
Jesteśmy stworzeniami inteligentnymi i doskonale potrafimy kłamać i znajdywać usprawiedliwienia - zwłaszcza dla siebie.
Podobno najlepsza dieta to ta ŻP - żryj połowę. A guzik prawda!
Na początku walki z nadwagą nie miałam zielonego pojęcia jak zacząć. Wydawało mi się, że muszę ograniczyć jedzenie, jednakże nie wiedziałam, z czego jeszcze mogłabym zrezygnować. Dzień zaczynałam od kawy i notorycznie zapominałam o śniadaniu (zdarza mi się to do dziś, ale się pilnuję). Potem dopiero koło 16 jadłam obiad. Następnie kawałek ciasta. Na kolację tosty lub jogurt.
Przeczytałam gdzieś o diecie 1000 kalorii. Zrobiłam eksperyment. Przez tydzień codziennie podliczałam, ile zjadłam. Przeważnie wychodziło około 900 kcal dziennie.
Ja naprawdę bardzo mało jadłam - i tyłam.
Gastro Zone
Moja koleżanka sprzedała mi ostatnio określenie "gastro zone" - strefa gastro. Na pewno większość z Was to zna - przez cały dzień bez problemu wytrzymujecie na diecie, jesteście tak zabiegane, że nawet nie myślicie o jedzeniu. Zagładzacie swój organizm. A potem przychodzi wieczór i się zaczyna ochota na: coś słodkiego, coś słonego, coś dobrego (do wyboru). Mam tak zawsze podczas czytania - nie umiem czytać bez pogryzania.
W takich momentach zaczynałam zaglądać do lodówki, do szafek kuchennych, nosiło mnie po całym domu. Musiałam coś zjeść. Najlepiej czekoladę. Tłumaczyłam się zazwyczaj, że to nie to, że jestem głodna, tylko jestem czekoladoholikiem, jakieś uzależnienia trzeba mieć, a ja kocham ten smak. Albo było mi smutno. Albo miałam ciężki dzień. Albo... tak naprawdę każdy pretekst był dobry.
Bez tłuszczu i cukru. Wiem, co jem. Naprawdę?
Podam Wam przykład. Na początku odchudzania Mroziu postanowił, że będzie jadł na śniadanie jogurty owocowe pewnej firmy, bo są zdrowe i naturalne. Mimo, że wybierał opakowania 0,5 litra szybko robił się po nich głodny i ledwo wytrzymywał do końca pracy. W dodatku waga ani drgnęła. Któregoś dnia sprawdziliśmy, ile w nich jest cukru - 15%! Jego lekkie śniadanie zawierało około 80 g cukru! To niemal 5 łyżek.
O, albo wspomniana wcześniej strefa gastro. Żeby nie jeść słodyczy podczas czytania lub oglądania filmów zjadałam dużą paczkę słonecznika. Bo przecież każdy wie, że słonecznik jest zdrowy. A wiecie, że słonecznik w 44% składa się z tłuszczu? Teraz to wiem - 500 kcal w 100 gramach. Równie dobrze mogłam zjeść całą czekoladę. Kretynka.
Jeżeli od pół roku lub dłużej ciągle obiecujesz sobie, że zaczniesz ćwiczyć i nie zaczęłaś/zacząłeś to nie czarujmy się, już nie zaczniesz.
Żeby to zrozumieć potrzebowałam terapii wstrząsowej. Rok 2011 upłynął mi pod znakiem nieakceptowania siebie. Blog kulinarny był w rozkwicie, a ja dobiłam do 72 kg przy wzroście 172 cm. Dla porównania kilka lat wcześniej ważyłam 60 kg i to była moja waga optymalna - nie byłam chuda, ale dobrze się czułam w swojej skórze. 12 kg różnicy to dużo.
W owym czasie ubierałam się w coraz obszerniejsze ubrania i planowałam, że kupię karnet do klubu fitness od 1 dnia każdego miesiąca. Na basen nie szłam tylko dlatego, że szukałam stroju, a przed bieganiem powstrzymywała mnie jedynie pogoda. Brzmi znajomo?
Pod koniec roku badania wykazały, że ze względu na problem z odcinkiem szyjnym kręgosłupa powinnam zapomnieć o bieganiu i zajęciach cardio w klubie fitness. Nie na miesiąc czy dwa. Na lata. Wtedy się załamałam. Teraz, z perspektywy czasu to chyba było najlepsze, co mogło mi się przydarzyć jeśli chodzi o utrzymanie wagi. Przestałam się oszukiwać i zaczęłam szukać realnych rozwiązań.
Nie będę Was okłamywać - diety cud nie istnieją. Gdyby istniały, Amerykanie już dawno by je pewnie opatentowali. Za każdą cudowną dietę płaci się cenę. W zdrowiu, nerwach, wyrzeczeniach, efekcie jojo. Problem z dietami polega na tym, że traktujemy je chwilowo - jako sposób osiągnięcia celu, a potem wracamy do starych nawyków. Moim zdaniem to przez wyrzeczenia - jak długo można odmawiać sobie czegoś, co się lubi w imię nawet najlepszej sałaty z kurczakiem?
W ten sposób doszłam do istotnego problemu. Nie mogę ćwiczyć, nie mogę jeść mniej, nie chcę rezygnować z tego, co jeść lubię. Co mi zostało?
Przekopałam się przez kilkanaście diet i doszłam do jedynego właściwego wniosku. Jedyne, co mogę zrobić, to zmienić siebie. Mogę przestać się oszukiwać i zacząć kontrolować, kiedy jem, dlaczego jem, a przede wszystkim, co tak właściwie jem. Mogę przeprogramować swój własny organizm, narzucić mu pewien rygor i sprawić, że wewnętrzna potrzeba jedzenia przestanie rządzić moim życiem.
Od tego trzeba zacząć - nie od tego, co chcę osiągnąć, ale określenia, co robię źle. Zróbcie sobie tygodniową listę - co jedliście, ile, o której godzinie, w jakich okolicznościach. Ile wypijacie kaw i herbat, ile soków lub słodzonych napojów. Nie zajmie Wam to więcej niż kilka minut dziennie. Zróbcie ją rzetelnie, bo jeśli kogoś oszukujecie, to tylko siebie.
Na koniec tygodnia podliczcie kalorie - tych dobrych posiłków i tych złych. W Internecie jest masa kalkulatorów, więc nie powinno Wam to sprawić problemów. I nie przejmujcie się statystykami, ile powinniście dziennie tych kalorii jeść - one nie są dla normalnych ludzi.
Ważne, że spojrzycie na siebie z boku. To klucz do sukcesu. Koniec z wymówkami. Jeśli jecie źle, to macie wiedzieć, że jecie źle i jak bardzo źle. To podstawa, nad którą można pracować.
Wcześniej w cyklu Dieta: Przepis na życie - czyli jak to się zaczęło
Następne w cyklu Dieta: Pięć posiłków dziennie
2012/11/13 13:26:051. Alicja
No ja od dzisiaj jestem na diecie modułowej :p Wczoraj zamieściłam wpis o tej diecie u siebie na blogu :) Ale tak jak piszesz jesli nie zmienimy naszych nawyków żywieniowych, to żadna dieta cudów nie uczyni :( pozdrawiam serdecznie :))))))))