21 Nov 2012Pięć posiłków dziennie

Print Friendly and PDF

Bajaderki 

Już na samym początku opracowywania naszego nowego planu na schudnięcie założyliśmy, że to nie będzie coś chwilowego, tylko coś, co zmieni całe nasze podejście do jedzenia oraz życia. Bo najwyraźniej w ówczesnej formie ono nie działało prawidłowo. Organizm karmiony właściwie w stosunku do swoich potrzeb powinien trzymać wagę – a my tyliśmy. Chcieliśmy znaleźć coś, co pozwoli nam na wiele lat, a jeszcze lepiej na resztę życia, przestać się przejmować nadwagą.

Ustaliliśmy kilka zasad. Chyba wyszło ich w końcu 5. Zapewne większość wyda Wam się znajoma lub banalna. Takie właśnie są! To proste zasady, które możecie zaadoptować do swojego życia. Nie będzie w nich listy produktów, których nie możecie jeść (za czereśnie udusiłabym Dukana osobiście), nie będzie ilości kalorii, które macie spożywać. Wszystkie zasady prowadzą do jednego - macie uzyskać kontrolę nad tym, co jecie i zacząć jeść świadomie. A co z tym zrobicie zależy tylko od Was.

Gotowi?

Ktoś, kto wymyślił pięć posiłków dziennie nie był takim idiotą, jak wcześniej sądziłam.

Słyszymy to z każdej strony. Jedz pięć posiłków dziennie, Jedz śniadania, Jedz mniej ale częściej, Nie jedz po 18-tej, itd…

Do tej pory uważałam, że mnie to nie dotyczy, bo przecież wiem lepiej, co mój organizm lubi. Tłumaczyłam się, że jestem typem sowy, wstaję późno, więc śniadań jeść nie muszę. Zwłaszcza, że nie lubię i mi się po nich buntuje żołądek. Za to wieczorem siedzę długo to sobie zjem kolację o 23-ej.

Jak już zaczęłam normalnie wstawać rano i chodzić spać o normalnej porze, to zamiast zmądrzeć, zmieniłam jedynie wymówkę. Teraz z kolei twierdziłam, że przez kilkanaście lat jadałam nieregularnie i mój organizm się przyzwyczaił. Najnormalniej w świecie walczyłam z systemem, ale w sumie nie wiem, o co. Nie, bo nie.

Doprowadziło to do tego, że niekiedy pierwszy posiłek jadłam dopiero koło 15-tej. Słaniając się na nogach, z bólem głowy, łapałam pierwszą rzecz, jaka wpadła mi w rękę, żeby tylko coś zjeść. Napychałam się makaronem z sosem, a potem już nie mogłam przestać, podjadałam do momentu, aż poszłam spać. To wcale nie musiały być słodycze, to mogły być zdrowe produkty. Ale zupełnie w ten sposób nie kontrolowałam, ile tego jem.

W dodatku przerwa między ostatnim a pierwszym posiłkiem wynosiła u mnie właściwie prawie 16 godzin. Wiecie, co to robi z Waszym metabolizmem? Zabija go na śmierć! Wprowadzacie organizm w stan głodówki, w której myśli tylko, skąd wziąć jedzenie, jak je zmagazynować i w jaki sposób zużyć go jak najmniej. Przez 16 godzin wydziela sam sobie głodowe porcje, by w momencie, gdy jeść zaczynacie, zmienić się w szalonego magazyniera magazynującego wszystko, co się da. Tyjecie.

Byłam głodna, bez przerwy. Budziłam się z myślą, co dziś dobrego zjem, szłam spać zastanawiając się, co smacznego zjem jutro. Batoniki przy kasach, programy kulinarne w telewizji, zapach hot doga… Żyłam opętana jedzeniem.

Pierwsza zasada:

Co 3-4 godziny coś zjedz. Nie ważne, czy jesteś sową, skowronkiem, orłem czy sokołem. Zacznij od śniadania i co 3-4 godziny coś zjedz. Nawet jak nie czujecie głodu – macie coś zjeść, choćby jabłko. Codziennie o tej samej porze jako jeden z posiłków zjedz coś słodkiego.

Wiem, zaraz się dowiem, że nie macie czasu, że siedzicie długo w pracy, że późno wracacie. No i co z tego? Kto powiedział, że każdy z tych posiłków musi być na ciepło? I że obiad musi być o 14? Dostosujcie rodzaj i pory posiłków pod siebie, tylko trzymajcie się dwóch zasad – śniadanie musi być i jecie co 3-4 godziny.

Napiszę Wam, jak to wygląda u nas.

Mroziu wychodzi do pracy na 8. Zabiera ze sobą przeważnie dwa twarożki wiejskie, kilka kromek ciemnego pieczywa i banana. Po przyjściu do pracy je pierwszy twarożek z dwoma kromkami chleba. Koło 11-tej zjada drugi i kolejną kromkę. Banan znika koło 14-tej, a po 16-tej jemy obiad w domu. Po obiedzie jest pora na kawę i coś słodkiego. Potem koło 20-tej jest jeszcze kolacja z dwóch kromek pieczywa.

Ja pracuję w domu, co paradoksalnie wcale nie pomaga. Wstaję trochę później, więc śniadanie jem koło 9-tej. Nie lubię śniadań i sama sobie bym ich nie przygotowała, w dodatku ranek spędzam w domu przed komputerem, więc znalazłam coś, co mogę po prostu wyjąć z lodówki, otworzyć i zjeść bez zawracania głowy. Jadam duży jogurt naturalny. Po 3-4 godzinach, koło 12 zjadam banana lub twarożek wiejski. A później jest już pora obiadowa i dołączam z jedzeniem do Mrozia.

Mam jednak też dni na uczelni, kiedy rzeczywiście bywa ciężko – brak przerwy na obiad, ciągły ruch, każdy coś ode mnie chce, wracam po 17-tej. W takie dni zmieniam posiłki – jogurt naturalny przed wyjściem, potem banan, jakaś kanapka, następnie porcja słodkiego, po powrocie ciepła kolacja.

I rozumiem, że w miejscu pracy czasem ciężko kupić coś normalnego do jedzenia, a kanapek nie chce się robić. Mnie też się nie chce. Włóżcie sobie w pełnoziarnistą bułkę kotlet schabowy albo kawałek ryby, dodajcie sałatę i pomidora i macie genialny lunch.

Uwielbiam podwieczorki. To najlepsza część dnia.

Wybierzcie sobie jedną porę posiłku i codziennie zjedzcie coś pysznego. Należy Wam się.

Tylko pamiętajcie. Codziennie o tej samej porze. Czy masz ochotę czy nie. Jesz coś słodkiego i już.

U nas to są podwieczorki. A porcja słodkiego bywa różna. Niekiedy jest to kawałek ciasta, upieczone przeze mnie ciasteczka albo kieliszek kremu czekoladowego. W inne dni to nasza ulubiona czekolada z okienkiem. Nie kostka, bo po jednej kostce to ja bym po prostu zeżarła resztę czekolady, ale rządek. Jeśli wcześniej w ciągu dnia zdarzy mi się już zjeść swoją porcję słodyczy, po prostu odpuszczam podwieczorek.

Z początku zdarzało mi się ulec i zjeść więcej. Ale po kilku miesiącach codziennej rutyny bywają dni, że na samą myśl, iż znów mam zjeść naszą ulubioną czekoladę z okienkiem robi mi się słabo. I o to właśnie chodzi – macie wiedzieć, że ona tam na Was czeka. I że nie jest to coś wyjątkowego, bo jedliście ją przez ostatni miesiąc i jeść będziecie przez kolejnych kilka dni czy tygodni. Wasz organizm też to załapie i przestanie dostawać amoku na widok półki ze słodyczami. Dla mnie to obecnie najnudniejszy kawałek marketu.

Wiem, że są osoby, które złapią się teraz za głowę i stwierdzą, że spożywamy głodowe racje. W naszym kraju cały czas pokutuje mit, że obiadem trzeba się nażreć po uszy. Mama Mrozia nie od dziś podejrzewa nas o anoreksję. Maniakalnie tworzy nam na talerzach misterną konstrukcję z ogromnej ilości ziemniaków, mięsa i surówki. Aż nie wiadomo, jak się za to zabrać, żeby nie wypadło poza talerz. Po co? Po co człowiekowi siedzącemu za biurkiem porcja jak chłopu od kosy? I tak tego nie strawi, a jedynie rozepcha sobie żołądek. Bo smaczne? No to super, zjedz sobie też jutro, będziesz miał dwa dni szczęścia.

Zastanówcie się – jecie co 3-4 godziny, przez cały dzień. Nawet jak nie najecie się jednym posiłkiem, to zaraz będzie kolejny.

Jedząc pięć posiłków dziennie nie musicie nakładać na talerz tyle, że się z niego wysypuje. Nie musicie się objadać, bo i tak za 3 godziny zjecie coś kolejnego. Zjedzcie tyle, żeby zaspokoić głód, a nie dojść do stanu, w którym nie możecie się ruszyć z przejedzenia. 100 g ryżu lub makaronu to wystarczająca porcja, żeby się najeść. Z początku może być trudno, ale po kilku tygodniach sami zobaczycie, że nie jesteście głodni mimo tego, że zjecie dwa ziemniaki zamiast pięciu.

Więc jeszcze raz zasada:

Co 3-4 godziny coś zjedz. Zacznij od śniadania i co 3-4 godziny coś zjedz. Nawet jak nie czujecie głodu – macie coś zjeść, choćby jabłko. Codziennie o tej samej porze jako jeden z posiłków zjedz coś słodkiego.

Chodzi o to, żeby zacząć kontrolować swój organizm i jego potrzeby. Żeby przestał uważać, że jest w stanie głodu i musi składować składniki odżywcze na czarną godzinę. Ma wiedzieć, że nie musi, bo regularnie te składniki napływają i może je zużywać na bieżąco. Dlatego tak ważne są śniadania – one informują układ trawienny o tym, że ma się obudzić i zabrać do pracy. Z kolei porcja słodyczy dziennie to sposób, żeby kontrolować własną psychikę. Jeśli wiecie, że codziennie zjecie kawałek ciasta czy czekolady, przestaje to być czymś wyjątkowym i zakazanym, staje się normalną koleją rzeczy. Po prostu jest - jak pomidor, kromka chleba, jogurt. Nic szczególnego.

 

Wcześniej w cyklu Dieta: Najlepsza dieta

Następne w cyklu Dieta: Święta trójca odżywiana: białka, tłuszcze, węglowodany



powrótDodaj komentarz

Aby wysłać komentarz należy wypełnić wszystkie pola oznaczone gwiazdką *.

powrótKomentarze

2012/11/21 10:22:441. Pani_Owca

Ok - zrobię sobie kanapkę na uczelnię :)

2012/11/21 11:10:292. tarzynka

Podoba mi się ten tekst. Niby prawie wszystko wiem (choć pomysł, żeby codziennie o jednej porze zjeść coś słodkiego wydaje mi się rewolucyjny - ja miałam zasadę jem słodycze tylko w weekend. Jakby tu powiedzieć: nie działała), ale fajnie się czyta i może się wreszcie zmobilizuję do planowania tych 5 posiłków dziennie (bo puszczam na żywioł i... chyba wiadomo).

2012/11/21 11:12:143. Maggie

Podpisuje sie obiema rekoma pod tym, co napisalas. Byl taki czas, kiedy wydawalo mi sie, ze musze jesc malo - i w efekcie jadlam 2 niewielkie posilki dziennie. Dopiero jakis czas temu zdalam sobie sprawe, ze wcale mi to nie pomaga. I zaczelam jesc rozsadnie. Najpierw przytylam - niewiele, ale jednak. Ale potem zaczelam chudnac :)
A bez slodkiego nie moge zyc. Dla mnie taka "slodka" chwila to poranna przekaska, tak gdzies kolo 11:00.

2012/11/21 11:23:014. Boro

Dla zdrowia zalecam też wodę :) najlepiej przez cały dzień wypić sobie butelkę.

2012/11/21 14:24:175. UsagiUsagi

O wodzie też będzie. To dopiero pierwsza zasada :p

2012/11/21 12:26:566. Kamila

Zapowiada się ciekawie, już mi się podoba, bo słodkiemu trudno się mi oprzeć :) Pozdrawiam

2012/11/21 15:53:377. PaniPa

Świetny tekst, sam od niedawna próbuję jeść co 3-4 godziny bo mój organizm musi a doprowadzanie się do głodu jest paskudne w skutkach dla mnie.
Mam podobnie jak ty problem ze śniadaniami, nie znoszę jeść rano a już wstanie i jedzenie od razu to koszmar.
Czekam na kolejny tekst :)
pozdr.

2012/11/21 16:27:448. porcelanowa

Też się przyznaję: jestem turkuć podjadek i bez słodkiego żyć nie potrafię. A co dopiero się odchudzać...

2012/11/21 19:13:259. kabamaiga

Usagi jesteście genialni. A te zdania mogą mnie uratować: Tylko pamiętajcie. Codziennie o tej samej porze. Czy masz ochotę czy nie. Jesz coś słodkiego i już.
Ja śniadania jem, bo inaczej nie będę w stanie wyjść z domu. Najgorsze jest to, że po powrocie z pracy jem więcej. No i do tego niestety niekoniecznie jedną porcję słodyczy.

2012/11/21 20:35:5310. cozerka

Ostatnio doszłam do tego samego - i po latach głodzenia się i zajadania wieczorem jesm 4/5 razy dziennie.
Miałam jednak problem wielkości porcji, ostatnio ustaliłam ile to jest "porcja" dla różnych produktów...poza słodkościami...a tu proszę jest i podpowiedź :) dziękuję

2012/11/21 20:44:3011. Alina

Fajny tekst zamieściłaś:) Bardzo mi się podoba. Od jakiegoś czasu myślę o odchudzaniu, ale takim rozsądnym i fajnie bo... pomagasz mi w tym:) Dziękuję i czekam na więcej:)

2012/11/21 22:59:4012. Magda

Swietnie mi się czytało. A przy ostatnim zdaniu wiedziałam, że od jutra zacznę jadać normalniej...DZiękuję!!

2012/11/22 09:47:4713. UsagiUsagi

Kochane, znam to doskonale! Jeszcze parę miesięcy temu twierdziłam, że jestem czekoladoholikiem i nie umiem żyć bez czekolady. Kiedyś przez cztery miesiące żyłam tylko na słodyczach, chipsach i świecącym różowym czymś do picia :) Tymczasem teraz mam spokój - nie mówię, że czasem mnie nie kusi, pewnie, że kusi, ale wiem, że na podwieczorek mam tę okrutną czekoladę z orzechami... i jakoś mi przechodzi :D

2012/11/22 19:24:0314. thiessa

Z tym, ze trzeba jesc co 3-4 godziny calkowicie sie zgadzam, ale a propos poprzedniego postu dotyczacego diety i zwiazanej z nia niepowodzen znam juz przyczyne. Za duzo weglowodanow. Z tego co napisalas Mroziu zjada w pracy 2 razy pieczywo, pozniej na pewno do obiadu tez sa weglowodany, na deser rowniez i na kolacje znowu pieczywo. W sumie 4-5 razy dziennie, bo nie wiem czy na obiad na pewno. Na dodatek kolacja bardzo pozno. U Ciebie jest jeszcze gorzej, bo pozno jesz pierwszy posilek i jest on wielkosci przekaski, jaka powinno sie jadac pomiedzy posilkami. Drugi posilek to tylko owoc i znowu przekaska. Tak naprawde zaczynasz jesc dopiero o 16.
To na co mozemy sobie pozwolic do pewnego momentu mija. Po 30-tce mamy zupelnie inny metabolizm i pomimo tego, ze nie zmienilismy dotychczasowej diety to nie wplywa ona juz tak samo na nasz organizm, a raczej wplywa destrukcyjnie. U mnie metabolizm rozregulowal sie np. po ciazy. Przez prawie 15 lat mialam ta sama wage niezaleznie od tego co jadlam, lub czago nie jadlam. Czy cwiczylam, czy nie, az po porodzie sie zmienilo. Pomimo, ze nawyki zywieniowe nie ulegly zmianie. W koncu powiedzialam sobie stop. I z cala stanowczoscia dochodze do wniosku, ze chudniecie nie jest trudne a pierwsza zasada brzmi: zebny schudnac trzeba jesc. Druga zasada brzmi: nie licz kalorii, jedz ile chcesz. A trzecia: jedz odpowiednie rzeczy.
Zasada zryj mniej jest guzik warta.
Wierz mi, ze pisze to z doswiadczenia, bo odchudzalam sie jedynie raz w zyciu. Raz a skutecznie. Diete wybralam bardzo starannie, zrobilam przeglad internetu i ksiazek. Zalozenie bylo takie, ze absolutnie nie bede sie bawic w liczenie czegokolwiek to raz. Dieta ma byc syta to dwa i urozmaicona trzy.
Schudlam 16kg w 5 miesiacy i przy okazji odchudzilam Malzonka o 26 kg:-)

2012/11/22 22:15:1715. UsagiUsagi

Tak, Thiesso, jadamy węglowodany. Nie jestem zwolenniczką diety białkowej, tylko diety zrównoważonej. Węglowodany są wszędzie i nie ma co się wygłupiać z zupełnym ich wyrzucaniem. Problem nie tkwi w węglowodanach jako takich, ale w węglowodanach prostych - ciemne pieczywo, makaron pełnoziarnisty w normalnych ilościach nie szkodzą, a zapewniają energię potrzebną do właściwego funkcjonowania organizmu. Ale o tym będzie w kolejnej notce, więc nie będę się tu rozpisywała.

Co do tego, co jeść na który posiłek też się nie będę spierała - ja nie tworzę diety z kompletnym jadłospisem, tylko opisuję, jak zmieniliśmy swoje podejście. To, że dzień zaczynam od jogurtu, który uważasz za przekąskę, ma w moim przypadku sens - ja spędzam dzień przed komputerem, z łóżka przenoszę się na fotel i często w piżamie siedzę w tym fotelu do 15-tej. Ponieważ i tak muszę się zmuszać do zjedzenia czegokolwiek więc jogurt jest dla mnie jedynym rozwiązaniem. Ale jak ktoś ma czas i chęci na robienie sobie jajecznicy, to czemu nie. A kolacja bardzo późno? Chodzimy spać po północy - 4-5 godzin od ostatniego posiłku to mało?

Jeśli opiszesz Wasz system, z chęcią się z nim zapoznam.  Pozdrawiam.

2012/11/22 23:03:5916. thiessa

Nie przecze, ze weglowodany sa potrzebne a nawet konieczne a calkowite ich wyrzucenie po powrocie do ich spozywania spowoduje wrecz efekt jojo. Jednakze na poczatku odchudzania dobrze jest je na tydzien, dwa wyelimonowac calkowicie, co daje organizmowi takiego kopa, ze rusza z kopyta i waga zaczyna spadac w zadziwiajacy sposob a dalej leci juz lawinowo. Pozniej wprowadzac je stopniowo, zaczynajac od jednej porcji dziennie. Najlepiej oprzec sie na brazowym ryzu, kaszach, platkach zbozowych. Jesli musimy juz jesc chleb to najlepiej tylko raz dziennie i to najlepiej rano.
Rowniez nie jestem zwolenniczka diety bialkowej, a slynnego Dukana uwazam za wysoce szkodliwego dla organizmu. Nie wyobrazam sobie zreszta ani jednego dnia bez warzyw, a za miesem srednio przepadam.
Swoja diete oparlam na zasadach South Beach, ale zmodyfikowalam ja do swoich potrzeb, poniewaz z zalozenia jest ona wysokobialkowa. W zwiazku z tym ograniczylam spozycie miesa, dolozylam nielaczenie weglowodanow z bialkiem i do kazdego posilku wprowadzilam warzywa. Przekaski to jogurt, kefir lub maslanka wylacznie naturalne + owoc. Takie polaczenie dlugo utrzymuje poczucie sytosci. Lub soki warzywne + orzechy. Jako jeden z posilkow codziennie zupa - syci i dostarcza duzej ilosci blonnika. 3-4 razy w tygodniu straczkowe. Slodycze calkowicie wyeliminowalam z diety. Wlasnie ta pierwsza faza, kiedy nie spozywa sie weglowodanow pozwala uregulowac poziom cukru we krwi, a kiedy nie ma skokow cukru nie ma ochoty na slodkie. Warto przetrzymac te pare dni.
Aby wspomoc troche proces odchudzania ogladajac codziennie serial w telewizji krecilam w tym czasie hula-hop i wykonywalam cwiczenia na podlodze. W trakcie trwania diety w ogole nie chodzilam glodna ani przez chwile a Malzonek czesto przynosil z powrotem jeden oosilek do domu twierdzac, ze byl tak obzarty, ze nie mogl juz niczego ruszyc.
Moze masz lepszy pomysl na diete, ale na razie nie masz zadnej pewnosci, ze dziala.

2012/11/22 23:10:1817. UsagiUsagi

To Twoja dieta niemal nie różni się od mojej, co pewnie zauważysz, o ile doczytasz moje założenia do końca, bo na razie oceniasz mnie na podstawie jednej reguły z kilku. No i ja nie eliminuję słodyczy, bo nie będę sobie w życiu odmawiała tego, co lubię. A czy to działa już było.

2012/12/05 17:23:0718. Bea

Hmmm... To ja jeszcze dopisze, ze nie nalezy zapominac iz wiele zalezy od naszego organizmu i metabolizmu; niektorzy jedza o 23.00 i nie tyja, niektorzy nie jedza sniadan i dobrze im z tym, niektorzy nie jedza 5 posilkow dziennie i tez sa w swietnej formie; kazdy z nas musi dobrac diete do swoich potrzeb i swojego organizmu, ale nie ma jednej slusznej zasady dla wszystkich niestety (cos o tym wiem, bo sporo na przestrzeni 20 lat juz przetestowalam ;)).

I niestety nie moge sie zgodzic z faktem, ze powinnismy codziennie zjesc cos slodkiego, poniewaz nasz organizm zupelnie nie potrzebuje takiego szybkiego, prostego cukru (ktory niestety odpowiedzialny jest za wiele naszych dolegliwosci...); jesli nasza dieta jest dobrze zbilansowana, to organizm czerpie cukier z wszystkich innych dostarczanych mu produktow. A na podwieczorek zdecydowanie wystarczy zjesc owoce lub garsc orzechow zamiast ciasta :)

Swietne razultaty daje spozywanie minimum bialych, rafinowanych produktow, a wiecej tych razowych; wiecej zdrowego tluszczu, a mniej tych nasyconych; mimo wszystko duzo bialka, choc rowniez tego roslinnego.
Ufff... To tyle ;)

Mam nadzieje, ze nie masz mi za zle iz sie tak rozpisalam... ?

2012/12/06 09:43:1719. UsagiUsagi

Pewnie, że nie. Ale też nie zgodzę się z Tobą, że każdy organizm ma inaczej w kwestii częstości jedzenia ;) Pewnie, że są osoby jak moja siostra, które mają w drugą stronę, mimo, że jedzą jak stuknięci to nie tyją. Albo wykonują taki rodzaj pracy, że wszystko spalą. Ale jeżeli ktoś już zaczyna walczyć z nadwagą, to znaczy, że coś schrzanił w diecie i jego metabolizm nie wyrabia. Trzeba go pchnąć do przodu, a to zapewnia w miarę częste jedzenie.

Co do porcji słodyczy dziennie - to jest to chwyt psychologiczny, co pisałam gdzieś tu wcześniej. Bo najtrudniej przechodząc na dietę rzucić to, co się lubi. To dlatego większość diet się nie udaje - wracamy do złych nawyków, bo mamy dość rezygnacji z tego, co lubimy. Albo przez tydzień odmawiamy sobie słodyczy, żeby w niedzielę najeść się po uszy, bo puściły nam hamulce. Jedna porcja słodyczy dziennie nie szkodzi, a uczy umiaru i tego, że to nie jest coś wyjątkowego, że skoro pojawia się codziennie, to nie jest niczym szczególnym. I wtedy łatwiej z niej w ogóle zrezygnować.

A owoc to w większości też cukier prosty ;)

2012/12/06 16:59:3620. Bea

Zle sie wyrazilam - chodzilo mi o dodatek cukru, nie o ten, ktory znajduje sie w naturalnych produktach.
Oczywiscie masz racje - jesli zaczynamy sporo tyc, to oznacza to, ze cos jest nie tak z naszym sposobem odzywiania; nadal jednak utrzymuje, ze zalezy to od naszego metabolizmu, znam bowiem sporo osob, ktore odzywiaja sie wcale nie tak, jak sie 'teoretycznie' powinno i absolutnie nie maja problemow z utrzymaniem wagi.
A co do cukru (wracam jak bumerang ;)) to sama jestem przykladem na to, ze zdrowa i w miare zbilansowana dieta naprawde minimalizuje tzw 'chec na slodkie' (daaawno dawno temu bylam w stanie zjadac tabliczke czekolady na raz czy cala paczke ciasteczek). Ale nie twierdze, ze jest latwo wyzbyc sie przyzwyczajen i nauczyc tych nowych dla nas zasad.
Najwazniejsze, by Tobie / Wam bylo z tym dobrze :)

2012/12/07 10:09:4521. UsagiUsagi

Wiesz, Bea, nam jest dobrze, bo my też coraz rzadziej mamy ochotę na słodkie. To już nie jest to, co kiedyś, gdy potrafiłam wrąbać kilka batonów na raz, bywają dni gdy nawet ten codzienny kawałek czekolady jem bardziej z nawyku niż chęci. Ale wiem też, że gdyby na początku tej drogi ktoś mi powiedział: odstaw zupełnie czekoladę, uciekłabym od niego z krzykiem :)

Dlatego jest ta porcja słodyczy dziennie - przy całościowym ograniczeniu cukru rządek czekolady nie zaszkodzi, a z czasem łatwiej będzie i z niego zrezygnować. Mało znam osób o tak silnej woli, że jednym cięciem zmieniają siebie. Łatwiej to osiągnąć powoli, małymi kroczkami.

Pozdrawiam :) 

2012/12/08 10:14:3722. Bea

Alez oczywiscie! Kazda diete nalezy dostosowac do siebie, to jest chyba w tym wszystkim najwazniejsze :) Mnie latwiej bylo na jakis czas zrezygnowac ze slodyczy calkowicie i tylko w wyjatkowych sytuacjach (1-2 razy w tyg.) zjadalam wtedy kostke gorzkiej czekolady. Ale tak jak pisze - kazdy przeciez musi wypracowac swoj, najlepszy dla siebie system :)

Pozdrawiam serdecznie i milego weekendu zycze!

2012/12/09 00:00:2223. Łapka

Czytajac porady odnosnie diety - zgadzam sie w 100% z tym, ze nalezy zaczac dzien od siadania i jesc nastepnie co 3-4 godziny. Ja osobiscie nie potrafie juz zyc inaczej i tak przystosowal sie do tego moj organizm, ze nawet po obfitej owsiance rano, po 3 i pol godziny juz domaga sie o cos wiecej. Kiedys rowniez nie bylo u mnie sniadania, a pierwszym posilkiem byl obiad ok. 14:00/15:00. I jakiez bylo moje zdziwienie, ze rzucam sie na wszystko, jak wyglodnialy wiezien obozu. Po takim obiedzie nie bylo na nic snily, a jedyne na co przychodzila ochota, to walnac sie na lozko i spac - taki paradoks, bo jedzenie odbieralo mi, a nie dodawalo, energii :)

A ze slodyczami mam jedna i niezawodna metode, ktora stosuje od zawsze - zadne "w ogole", zadne "codziennie a malo". Ja po prostu jadam, raz na jakies dwa albo trzy tygodnie full wszystkiego, co chce. 1x tabliczka gorzkiej czekolady, orzechy w gorzkiej czekoladzie, troche wiecej dobrego ciasta etc. i mam spokoj na dluzej. I nie tyje ani troche - a przyznac musze, ze waga byla u mnie wyzsza kiedys o jakies 20kg :)
Pozdrawiam!

Kopiujesz = Kradniesz

Zdjęcia oraz wszelkie teksty na tym blogu są moją własnością i ich kopiowanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie bez mojej zgody jest chronione ustawą o Prawach autorskich.

Zdjęcia oraz wszelkie teksty na tym blogu są moją własnością i ich kopiowanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie bez mojej zgody jest chronione ustawą o Prawach autorskich.